wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 1

Majka
Po zajęciach szybko udałam się do szpitala miałam dzisiaj nocny dyżur. Lubiłam moją pracę, a nocne dyżury dla chirurga wcale nie były tak ciężkie jak zmiana dzienna, więc z zadowoleniem szłam do szpitala. Przywitałam się z oddziałową i zajęłam swoimi obowiązkami. Całą noc zajęła mi papierkowa robota. Rano szybko poszłam do domu, aby chociaż trochę się wyspać.
O 12 obudził mnie telefon od Gosi. Poprosiła, żebym przyszła trochę wcześniej. Nie mogłam już ponownie zasnąć, więc wstałam i poszłam na małe zakupy. Po powrocie do domu była dopiero 14, więc oglądałam powtórkę meczu Barcy z Realem. Po dwóch godzinach zaczęłam się zbierać. Ubrałam się, uczesałam i pojechałam do domu mojej siostry. Jak zawsze czekała z obiadem. Gdy zjadłam poszłam pograć w piłkę z Szymonem i Arkiem.
-Maja przestańcie na chwilkę grać i chodźcie Marcin przyjechał!-krzyknęła Gosia. Posłusznie przerwaliśmy grę i udaliśmy się do salonu. Chłopcy przywitali się z wujkiem i wspólnie z jego synem i córką pobiegli na dwór.
-Maja, a to jest..-Darek chciał nas sobie przedstawić, ale jego przyjaciel mu przerwał.
-Marcin, miło mi.-powiedział i uścisnął moją dłoń uroczo się uśmiechając.
-Majka, mi również.-odparłam i odwzajemniłam jego gest. Miał taki cudowny uśmiech, stałam tak zamyślona, aż zobaczyłam przed oczyma dłoń Gosi.
-Ziemia do Majki!-krzyknęła śmiejąc się.
-Przepraszam, zamyśliłam się.-powiedziałam i usiadłam w salonie obok Darka.
-Nasz mała słodka Majeczka się zakochała-zaśmiał się Darek i poczochrał mnie po włosach.
Popatrzyłam na niego spode łba.-Głupi jesteś stary i nie słodki Dareczku.-odpowiedziałam i również zmierzwiłam jego czuprynę. Marcin i Gosia wybuchli niepohamowanym śmiechem.
-Z czego się śmiejecie? Nie jestem stary.Idziemy-wstał mówiąc.
-Tak jest panie generale, ale najpierw się przebierz-powiedziała Gosia i wstała z kanapy.Moja siostra poszła na ogród, a Darek do garderoby, bo jak zwykle nie był jeszcze ubrany.
-Na pewno nie sprawiam kłopotu...?-przerwał panującą między nami ciszę Marcin.
-Na pewno nie. Dla mnie to sama przyjemność.-przerwałam mu i odpowiedziałam, bo wiedziałam o co chce zapytań. Odpowiedział mi tylko uśmiechem.
-Długo zna się pan z Darkiem?-zapytałam, a on popatrzył na mnie jak na UFO.
-Wyglądam aż tak staro?-zapytał.-Marcin, a nie pan.-ponownie podał mi dłoń i znowu zabójczo się uśmiechnął.
-Niee. Przepraszam, tak jakoś z przyzwyczajenia powiedziała. Marcin.-odpowiedziałam uśmiechając się i akcentując jego imię.
-Teraz pasuje. A co do Darka to już dość sporo czasu. Poznaliśmy się na reprezentacji.-znowu się uśmiechnął, a mi mało co serce nie wyskoczyło przed przełyk.-A ty z tego co wiem jesteś siostrą Gosi, ale to widać, bo jesteście do siebie bardzo podobne.
-Tak, bardzo.-powiedziałam z lekkim sarkazmem.
-Chodzi mi o wygląd oczywiście, bo co do innych cech to nie mam prawa się wypowiadać.-powiedział podnosząc dłonie do góry, a ja się tylko uśmiechnęłam. Po chwili przyszła Gosia z dziećmi i ubrany Darek.
Oni wyszli a ja zostałam z czwórką słodziaków. Chłopcy poszli grać w FIFĘ, a ja zaczęłam miłą rozmowę z małą Zuzią. Opowiadała mi o kolegach i koleżankach z przedszkola, zabawach z bratem i tatą. Nie mówiła nic o mamie, więc postanowiłam nie pytać. Wieczorem graliśmy w kalambury, a później rozsiedliśmy się w salonie i oglądaliśmy bajki. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam.

Marcin
Wydaje się być na prawdę miła, a przy tym niesamowicie piękna. Gdybym był młodszy...ale nie jestem, dlatego lepiej dać sobie spokój. Na imprezie wszyscy dość ostro zabalowaliśmy. Każde z nas było upojone alkoholem, ale nie do tego stopnia, żeby nie kontaktować. Wróciliśmy do domu Dudków i każde z nas udało się do łóżek.
Rano obudził mnie niesamowity ból głowy. Wstałem, założyłem ubrania i poszedłem do kuchni w celu poszukania jakiś proszków. Zastałem tam Majkę pijącą kawę. No tak mogłem się domyślić.
-Cześć. Wiesz gdzie Gośka trzyma jakieś tabletki?-zapytałem patrząc na nią błagalnym wzrokiem.
-Dzień dobry. Widzę, że wczoraj dobrze się bawiliście. W szafce nad ekspresem.-odpowiedziała.
Szybko wyjąłem z szafki koszyczek z lekami, ale za nic w świecie nie mogłem znaleźć nic od bólu głowy. W pewnym momencie poczułem, że ktoś dotyka moją dłoń i odsuwa w inną stronę. To była Majka. Przez moment pogrzebała w koszyku i podała mi Aspirynę.
-Przed momentem jej tam nie było. Naprawdę.-powiedziałem patrząc w jej piękne oczy. Popatrzyła na mnie jak na wariata i odeszła. Po chwili wróciła z butelką wody i mi ją podała.
-Weź z 3 tabletki na raz, bo jedna nie pomoże.
-Dzięki.
Po śniadaniu Majka poszła do siebie, Gosia z Darkiem poprosili mnie, abym został u nich w domu i zajął się dziećmi na jedną noc, bo oni chcą gdzieś wspólnie jechać, a nie chcą wykorzystywać ciągle siostry. Zgodziłem się, bo co innego miałem zrobić. Cały dzień spędziłem z marudzącą Zuzią, bo chłopcy znaleźli sobie jakieś zajęcia. Muszę przyznać, że nie byłem idealnym ojcem. Nie potrafiłem zająć się własną córką.
-Tato...nudzi mi sie. Zrób mi warkoczyki.-krzyknęła i po chwili stała koło mnie z ozdobami do włosów.
-Zuzia, proszę Cię, dobrze wiesz, że nie umiem robić warkoczyków.-powiedziałem i chciałem wziąć ją na kolana jednak ona odsunęła się i obrażona poszła na dwór. Nie specjalnie wiedziałem, co mam robić.
Również wyszedłem na dwór i zacząłem grać z chłopakami w piłkę. Zuzia siedziała naburmuszona na trawie i nie odzywała się do żadnego z nas.

Majka
Odpuściłam sobie popołudniowe zajęcia. Postanowiłam odwiedzić siostrę. Wsiadłam do samochodu i po 20 minutach byłam pod jej domem. Zdziwiło mnie, że na podjeździe nie ma ich samochodu. Jednak z ogrodu było słychać śmiechy chłopców, więc udałam się w tamtym kierunku. Po drodze natknęła się na Zuzię, która siedziała smutna na trawie.
-Cześć księżniczko. A co ty taka smutna tu siedzisz?-zapytałam i usiadłam obok niej.
-Bo..bo tata..tata nie chce mi zrobić warkoczyków.-powiedziała zapłakana.
-To chodź ja Ci zrobię.-powiedziałam i wzięłam ją za rękę. Z tyłu domu Marcin razem z chłopcami grali w piłkę. Zaczęłam iść w ich kierunku, ale Zuzia mnie zatrzymała.
-Nie chce do nich iść, już ich nie lubię.
-Nie lubisz? Chodź, powiemy tylko tacie, że zrobimy warkoczyki dobrze?
-No dobra.-powiedziała i ociągając się szła ze mną w ich kierunku.
-Cześć!-krzyknęłam, a oni wszyscy obrócili się w moim kierunku. Chłopcy wyściskali mnie i pobiegli oglądać jakąś bajkę, bo stwierdzili, że zupełnie o niej zapomnieli.
-Cześć. Gosi i Darka nie ma.-powiedział Marcin idąc w moją stronę.
-A no tak. Zupełnie zapomniała, ale myślałam, że chłopcy jadą z nimi.-powiedziałam.
-Maja mi zrobi warkoczyki.-powiedziała Zuzia i pociągła mnie za rękę.
-Zuzia nie wolno tak...-nie dałam dokończyć Marcinowi
-Sama jej to zaproponowała. A teraz chodźmy-zwróciłam się już do małej i poszłyśmy do domu.
Zostałam w domu Dudków do wieczora. Pomogłam Marcinowi położyć dzieci spać i trochę ogarnąć bałagan.
-Dziękuję Ci, sam nie dałbym sobie rady.-powiedział siadając na kanapie.
-Nie ma za co i polecam się na przyszłość.-odparłam siadając obok niego.
Siedzieliśmy tak w ciszy przez dłuższy czas.
-Na stałe mieszkasz w Brukseli czy tylko chwilowo?-zapytał nagle Marcin.
-Jak na razie mam tu pracę, studia i nie spieszy mi się do wyjazdu. Chociaż bardzo brakuje mi tego krakowskiego klimatu.
-Jesteś z Krakowa?-zapytał z ogromnym zdziwieniem.
-No tak. Wychowywałyśmy się tam z Gosią, ale ona już od dawna tam nie mieszka, dlatego zapewne nie wiesz.
-Może masz rację. Ale co do Krakowa to się z Tobą zgodzę, nie ma lepszego miejsca na ziemi.
-Wnioskując z tego co mówisz to również jesteś z Krakowa. Mam rację?-zapytałam z nutką nadziei w głosie.
-Masz.-odpowiedział z uśmiechem.
-Mogę Cię o coś zapytać? Ale jeśli nie chcesz to...
-No jasne. Mów.
-Sam wychowujesz dzieci? To znaczy ten no...
-Chodzi ci o moją żonę tak? Nie żyje od dwóch lat. Zginęła w wypadku.
-Przepraszam.-powiedziałam tylko tyle i wolałam się już nie odzywać.
-Nie masz przecież za co.
Rozmawialiśmy w sumie o wszystkim i muszę przyznać, że było na prawdę fajnie do momentu, w którym Marcin zapytał czy mam chłopaka.
-Nie mam.-odpowiedziałam. Sądziłam, że będzie drążył ten temat, ale dzięki Bogu tak się nie stało.
Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Oczywiście nie miałam nic do gadania co do jego wyboru, dlatego byłam zmuszona oglądać Martwicę mózgu. Nie znosiłam horrorów, zawsze się bałam, a później po nocach miałam koszmary. Nie wiedząc kiedy wtuliłam się w Marcina i zasnęłam w jego objęciach.

_______________________________________________________
Wiem, że nudny i bezsensowny, obiecuję w kolejnych bardziej się postarać.
Dziękuję za komentarze przy prologu i zachęcam do dalszego zostawiania komentarzy.
Rozdziały będą dodawane 2 razy w tygodniu, ale nie w te same dni. Po prostu gdy napiszę 
to od razu dodam.
Jak Wam minęły święta?


13 komentarzy:

  1. świetny rozdział zreszta jak każdy w twoich opowiadaniach . Będe czytać napewno i dodaje do opserwatorów

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ty mówisz, jaki nudny. Ten rozdział jest genialny <3
    Z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo dobry. Zapowiada się ciekawa historia.
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś czuję, ze będzie sie działo ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. zapowiada sie ciekawie :)czekam na wiecej:)
    i zapraszam do mnie
    http://ze-sportem-przez-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za komentarz, a do Ciebie zajrzę jak tylko znajdę trochę wolnego czasu :)

      Usuń
  6. Świetny, czekam na następny.

    Zapraszam do mnie undecideddd.blogspot.com , mile widziane komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawy i interesujący dodaj nexta pliss ;D
    Zajrzysz?. Miły byłby komentarz ;D
    http://wzyciupieknesatylkochwile1.blogspot.com/
    Pozdrawiam Błaszczykowska ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :) następny dodam jak tylko uda mi się skończyć go pisać.
      a na Twojego bloga z chęcią jutro zajrzę :)

      Usuń