Majka
Kiedy tylko weszłyśmy do domu rodziców Gośka od razu zaczęła się drzeć.Wbiegła do kuchni i zaczęła lamentować do mamy o tym jaka to ja jestem nieodpowiedzialna. Mama nie miała pojęcia o co jej chodzi.
-Jak to o co mi chodzi?!-krzyknęła do niej Gośka.-Twoja kochana córeczka znalazła sobie faceta, który jest od o 13 lat starszy i ma dwójkę dzieci! Czy uważasz, że to jest normalne?!
-Uspokój się kretynko!-krzyknęłam do niej. Strasznie irytowało mnie jej zachowanie.
-Maja, mogłabyś mi to wytłumaczyć?-zapytała lekko podniesionym głosem.
-A czy tu jest coś do tłumaczenia? Gośka jak zwykle przesadza!-krzyknęłam złowrogo patrząc na siostrę.
-Ale to prawda co mówi?-spytała jeszcze głośniej.
-Tak! Marcin jest starszy ode mnie, ma dwójkę dzieci i cholernie go kocham! Nie wiem w czym ona widzi problem!
-Jak to w czym?! Masz 20 lat, a chcesz zmarnować sobie życie gówniaro!-krzyknęła Gośka.
-Masz natychmiast przestać spotykać się z tym mężczyzną! Ty już do reszty oszalałaś dziewczyno.-powiedziała mama i wyszła z kuchni.
-Widzisz co narobiłaś idiotko?!-krzyknęłam do siostry.
-Ja?! To nie ja jestem dziwką i nie szmacę się z byle kim!-krzyknęła na co ja wpadłam w furie.
-Doprawdy? Ja bynajmniej nie mam męża, który pieprzy się z tymi dziwkami!-krzyknęłam wymierzając siostrze w policzek. Wybiegłam z kuchni biorąc kurtkę z telefonem i wyszłam z domu. Poszłam do parku i pomimo tego, że było dużo śniegu usiadłam na mokrej ławce. Siedziałam tak rozmyślając przez dobre kilka godzin. Wiem, że przesadziłam uderzając Gośkę i mówiąc do niej w taki sposób o Darku, ale to ona nazwała mnie dziwką. Mój telefon dzwonił kilkadziesiąt razy i jego dzwonek zaczął mnie doprowadzać do szału, więc go wyłączyłam. Była Wigilia, a ja siedziałam sama w parku, zapłakana i zmarznięta.
Chciałam zadzwonić do Marcina, ale uznałam to za głupi pomysł. Na pewno siedział teraz z rodziną i spędzał miło czas. Na miejskim zegarze wybiła godzina 20. Postanowiłam wrócić do domu i iść spać. Byłam strasznie zmęczona tym wszystkim. Nigdy w życiu nie miałam gorszych świąt. Weszłam do domu i usłyszałam głośne rozmowy dochodzące z jadalni. Na pewno była tam cała rodzina, więc postanowiłam jak najciszej przedostać się do swojego pokoju, aby uniknąć zbędnych pytań o kolejnej kłótni. Nie miałam na to siły. Jak na złość przechodząc obok drzwi potknęłam się i cała rodzina odwróciła się w moją stronę.
-Majeczka!-krzyknęłam babcia-myśleliśmy, że dzisiaj Cię nie będzie, chodź tu siadaj i zjedz. Licho wyglądasz.
-Dziękuję babciu, ale pójdę do siebie. Przepraszam, dobranoc.-powiedziałam i jak najszybciej umiałam udałam się do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku i od razu zasnęłam.
Rano obudziłam się dość wcześniej bo już o 5. Umyłam się, ubrałam i napisałam karteczkę, którą zostawiłam na łóżku.
Wracam do MOJEGO domu. Nie dzwońce, bo i tak nie mam zamiaru z Wami rozmawiać. Wymyślcie coś sensownego dla babci, żeby się nie martwiła.
Majka.
Nie musiałam pakować rzeczy, bo nawet nie zdążyłam się wczoraj rozpakować. Wzięłam walizkę i wyszłam z domu. Było dość ciepło jak na grudzień, więc spacerkiem przeszłam się do najbliższego przystanku, który był oddalony o 20 minut drogi od domu rodziców. Udało mi sie trafić tak, że akurat podjechał autobus do centrum. Po 30 minutach drogi byłam obok hotelu, w którym się zameldowałam. Nie mogłam przecież wrócić do Brukseli, bo obiecałam Marcinowi, że spotkam się dzisiaj z jego rodziną. Wzięłam długą kąpiel i położyłam się spać. Obudziłam się o godzinie 12. Miałam 25 nieodebranych połączeń od mamy i 1 od Marcina. Oddzwoniłam do mojego chłopaka i umówiłam się z nim, żeby po mnie nie przyjeżdżał, bo trafię sama. Nie mogłam mu powiedzieć, że nie jestem u rodziców. Przebrałam się w odpowiednie ciuchy i zadzwoniłam po taksówkę. Po 40 minutach byłam na miejscu. Dobre 10 minut stałam pod drzwiami bojąc się zadzwonić, jednak w końcu nacisnęłam na dzwonek. Po dosłownie sekundzie drzwi otworzył mi rozpromieniony Marcin.
-Cześć kochanie.-pocałował mnie na powitanie.-Mogłem po ciebie przyjechać...
-Jak widzisz nie musiałeś, bo dałam sobie radę i bez problemu trafiłam.-mój ukochany wziął ode mnie płaszcz i zaczął prowadzić mnie do salonu. Jego rodzice mieli naprawdę bardzo duży i łady dom.
-Nie stresuj się tak.-powiedział Marcin widząc moje zdenerwowanie.
-Aż tak widać?-zapytałam, ale nie zdążył mi odpowiedzieć, bo weszliśmy do salonu gdzie przebywała dość duża część jego rodziny. Wzrok wszystkich momentalnie skierował się na mnie. Poczułam się strasznie niezręcznie.
-Maja!-krzyknęła Zuzia przytulając się do mnie, dzięki czemu mój stres na moment się zmniejszył.-Jak fajnie, że przyszłaś.Patrz mam warkoczyki, babcia mi zrobiła.-mówiła pokazując włosy.-Robi prawie tak śliczne jak ty.
-Prawie? Są jeszcze ładniejsze-odpowiedziałam i mała "odkleiła się" ode mnie.
-A więc to jest Maja!-powiedział Marcin wskazując na mnie dłonią.
-Dzień dobry.-powiedziałam wymuszając uśmiech.
Wszyscy obecni przedstawili mi się. Rodzice Marcina wydali się być na prawdę pozytywnymi ludźmi. Uśmiech nie schodził im z twarzy i z tego co się domyślam, to nawet jeśli Marcin im nie powiedział to spostrzegli, że jestem od niego sporo młodsza. Pomogłam pani Marii przygotować obiad, ponieważ nie mogłam tak siedzieć czując na sobie wzrok wujków, cioć, babć i dziadków Wasyla. Jednak trochę obawiałam się zachowania jego mamy, gdy zostaniemy same. Moje obawy jednak bardzo szybko się ulotniły, bo ani słowem nie wspomniała o niczym złym. Pytała oczywiście o moje plany zawodowe, rodzinę, studia, ale to było normalne. Chciała się czegoś o mnie dowiedzieć. O 20 zaczęłam się zbierać, rodzice Marcina kazali przekazać zaproszenie moim.-Żeby to było takie proste-pomyślałam, gdy o tym mówili.
Wasyl uparł się, że odwiezie mnie do domu. Nie mówiłam mu nic o kłótni z Gosią i rodzicami, ale w końcu musiałam.
-Odwieź mnie do hotelu Polonia.
-Jak to do hotelu? Nie jesteś u rodziców?-zapytał patrząc na mnie dość dziwnie. Już chciałam mu powiedzieć prawdę, ale przyszło mi do głowy kłamstwo, w które na pewno uwierzy.
-No niestety. Przyjechała prawie cała rodzina i zostali na kilka dni, wiec jestem zmuszona nocować w hotelu. Zresztą nie tylko ja, bo moja ciocia z wujkiem też tam sypiają zawsze, gdy są w Krakowie.
-Mogłaś przecież zostać...
-Nie mogłam.-przerwałam mu wiedząc, że chce powiedzieć, że mogłam zostać u jego rodziców. Jak on sobie to wyobraził? Nie odzywaliśmy się do siebie już przez resztę drogi. Dopiero pod hotelem pożegnaliśmy się. Powiedziałam Marcinowi też, że już jutro wracam do Brukseli. Wymyśliłam, że jednak muszę być w pracy. Wasyl zrobił kwaśną minę, ale musiał się z tym pogodzić. On wracał do Belgii dopiero po nowym roku. Jeszcze bardziej zniesmaczył go fakt, że sylwestra spędzimy osobno. Nie mogłam jednak nic na to poradzić.
Następnego dnia z rana miałam samolot. Przed południem byłam w Brukseli. Od razu pojechałam do swojego mieszkania, gdzie przespałam resztę dnia.
Marcin
Ten dzień spędziliśmy świetnie. Strasznie cieszyło mnie to, że Maja dogadywała się z moimi rodzicami, bo miałem co do tego pewne obawy, które jak widać okazały się na szczęście niesłuszne. Wieczorem odwiozłem ją do hotelu, ponieważ nocowała tam na czas gdy jej rodzina była w domu u jej rodziców. Zdziwiło mnie to, bo wcześniej nic o tym nie wspominała. Mówiła wręcz przeciwnie, że znowu pośpi w swoim starym pokoju i domu, za którym tak bardzo tęskni. Powiedziała też, że wraca do Brukseli ze względu na pracę szybciej, a przecież dobrze wiem o tym, że ma urlop do 5 stycznia. Musiałem się dowiedzieć o co chodzi, więc postanowiłem zadzwonić do Gosi, bo na pewno wiedziała co jest na rzeczy. Jednak nie odbierała ode mnie. Nie miałem pojęcia co mogło się stać, dlatego zacząłem obmyślać mój plan. Na sam początek muszę...
W tym Maja była u rodziny Marcina:
________________________________________________________________
Bezsenność w nocy spowodowała, że napisałam taki oto rozdział. Jest trochę nudny
i bezsensowny. Przepraszam, że ostatnio tak zamulam.
Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach, te negatywne też, bo chciałabym
wiedzieć co muszę poprawić w swoim pisaniu :)